Tomasz Melon: Ponad 25 lat cateringu
ARTYKUŁ PROMOCYJNY
Melon Party Serwis jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych marek na polskim rynku cateringowym. Tomasz Melon zdradza, jak wyglądała droga małej, rodzinnej firmy na szczyt w branży oraz w czym tkwi sukces wzorowo przygotowanego przyjęcia.
Na początku ustalmy, jak powinniśmy się do Was zwracać: Party Serwis Catering czy Melon Party Serwis Catering?
Tomasz Melon: Chcielibyśmy coraz większy nacisk kłaść na nasze nazwisko, zależy nam na jego akcentowaniu, także zdecydowanie druga opcja.
Skoro to już wiemy, wróćmy do początku czyli do… 1990 roku?
TM: W zasadzie powinniśmy cofnąć się do początków lat 70. i do absolutnego prekursora cateringu, czyli mojego taty – Jana Melona. Rok 1990 wiąże się ze sformalizowaniem działalności po przemianach, które nastąpiły w Polsce w tym okresie.
Zatem jak branża wyglądała wcześniej i na początku III RP?
TM: Catering wyglądał zdecydowanie inaczej niż dzisiaj. Przede wszystkim obsługa przyjęć ograniczała się do placówek dyplomatycznych i instytucji rządowych najwyższego szczebla. Kuchnia była jednorazowo, specjalnie wypożyczona, by móc przygotować jedzenie na daną okazję. Rozliczano się w dolarach, albo alkoholu i papierosach. Mimo panującego przekonania, że w tamtych czasach najlepiej zarabiało się na elektronice i handlu, nie znajduje to odzwierciedlenia w naszej branży. Za jednorazową obsługę przyjęcia w ambasadzie dostawało się 10 dolarów – dzisiaj wydają nam się to śmieszne pieniądze, ale wtedy taka była zbliżona wartość miesięcznej pensji! Przygotowania do imprezy trwały kilka dni, kucharka osobiście i z wyprzedzeniem kupowała na ówcześnie najbardziej znanym bazarze przy ul. Polnej potrzebne produkty. Oczywiście, że było wtedy trudniej, możliwości były mocno ograniczone. Nikt nie wiedział, czym jest sos sojowy, a parmezan postrzegano jako rarytas – dzisiaj mamy dostęp do wszystkiego, dlatego firmę prowadzi się relatywnie łatwiej. Tata, pracując przy organizacji przyjęć rządowych, zebrał ogromne doświadczenie, poznał branżę od podszewki, dzięki czemu mógł stworzyć markę opartą na porządnych fundamentach.
Tak więc z małej rodzinnej firmy udało Wam się zbudować jedną z czołowych firm cateringowych w Polsce. Myślisz, że dzisiaj młodzi ludzie też mają możliwości i szanse powtórzenia takiego sukcesu? Czy powszechna opinia, że w tamtych czasach było łatwiej się przebić na rynku znajduje odzwierciedlenie w biznesie, który reprezentujecie?
TM: Myślę, że śmiało możemy stwierdzić, że jesteśmy w czołówce polskich firm cateringowych. Nie wynajmujemy pomieszczeń, mamy własną siedzibę firmy, posiadamy sprzęt niezbędny do realizacji wydarzenia, magazyny, cukiernię. Organizowaliśmy wiele prestiżowych imprez dla znanych marek, duże wydarzenia, jak wizyta Królowej Brytyjskiej w Pałacu Na Wodzie. Wiadomo, że w latach 90. było łatwiej przebić się na rynku, nie było konkurencji, a zapotrzebowanie na tego rodzaju usługi rosło. Byliśmy jedną z nielicznych firm, oferujących obsługę cateringową, dzisiaj jest ich kilkaset. Myślę, że młodzi ludzie mają szansę odnieść, powtórzyć nasz sukces. Potrzebują do tego pasji, determinacji i pomysłu na siebie!
Gdy przejrzy się Wasz profil na Facebooku, widać szerokie portfolio klientów, realizacje na kilka tysięcy osób w wyjątkowych lokacjach. Czy zdarza Wam się organizować eventy poza krajem?
TM: Mamy klientów, z którymi współpracujemy od wielu lat i staramy się z nimi nie rozstawać. Nawet gdy zmieniają swoją lokację, nadal z nami współdziałają. Oczywiście - zdarza nam się organizować eventy poza krajem: w Moskwie, Frankfurcie, Berlinie, Monachium…
Jak wygląda organizacja takiej zagranicznej realizacji?
TM: Podobnie jak w przypadku organizacji krajowej, jednak z pewnością wymaga bardziej rozbudowanej logistyki, dodatkowej dokumentacji związanej ze sprawami technicznymi, przewozem żywności. Nie jest to dla nas szczególne wyzwanie.
Inaczej przygotowuje się imprezę dla 200 osób, inaczej 2000. W tym wszystkim jest jeszcze budżet. Co mógłbyś poradzić klientom w tej kwestii, na co powinni zwracać szczególną uwagę?
TM: Każdy event ma koszty stałe niezależnie od liczby osób: miejsce, oświetlenie, nagłośnienie, zespół prowadzący. Dlatego mógłbym poradzić naszym klientom organizowanie większych imprez! Paradoksalnie, mniejsze wydarzenia są droższe – w przeliczeniu na pojedynczego gościa eventu.
Kontynuując ten wątek, czy zdarza Wam się przyjąć zlecenie wiedząc, że budżet nie jest optymalny? Jak rozwiązujecie takie zlecenia?
TM: Jesteśmy elastyczni, zawsze staramy się wypracować jakiś kompromis. W przypadku naszych stałych klientów zazwyczaj jest to kwestia do rozwiązania, jednak takie sytuacje są rzadkie. Jest wiele kosztów, które są niezależne od nas.
Często zdarza Wam się odmawiać klientowi?
TM: Staramy się tego nie robić, aczkolwiek w przypadku, gdy nie jesteśmy w stanie porozumieć się z klientem w elementarnych sprawach – to się zdarza. Chodzi tutaj o sytuacje, w których oczekiwania klienta zdecydowanie przerastają założony budżet czy nie zgadzamy się na pewnego rodzaju koncepcję organizacji. Utrzymujemy bardzo wysoki poziom naszych usług niezależnie od liczby osób obsługiwanych na przyjęciu. Jeżeli wiemy, że dana potrawa nie zachowa swoich walorów smakowych od momentu przygotowania do czasu planowanego podania – nie zgadzamy się na to. Współpracujemy z naszymi klientami, doradzamy, znajdujemy unikalne rozwiązania. Jednak nie zawsze jest to możliwe i jeżeli klient nie jest otwarty na inną propozycję rozstrzygnięcia kwestii, która dla nas jest oczywistą klęską, po prostu odmawiamy. Podpisujemy się nazwiskiem pod najwyższą jakością i nie podejmujemy się zadań, które by ją obniżały.
Co składa się na tę wysoką jakość Waszych usług i jak widzisz swoją rolę w sukcesie wydarzenia?
TM: Na sukces wydarzenia składa się profesjonalny zespół pracowników, nowoczesny sprzęt. W naszej firmie nie ma dużej rotacji personelu, zatrudniamy wysoko wykwalifikowanych ludzi, których znamy i darzymy zaufaniem. Do tego posiadamy własną siedzibę firmy na warszawskim Okęciu, jesteśmy do dyspozycji naszych klientów stacjonarnie. Moja rola w sukcesie wydarzenia to przede wszystkim logistyka, która przy organizowaniu przyjęć musi być na najwyższym poziomie. Nie zajmujemy się masową produkcją, do każdego przyjęcia podchodzimy jednakowo w znaczeniu gwarancji jakości, niezależnie od liczby osób, a jednocześnie indywidualnie w kwestii elastyczności i dostosowania się do unikalnych potrzeb klienta.
Czy obecnie zleceniodawcy częściej niż kiedyś organizują swoje projekty bezpośrednio z podwykonawcami, np. z dostawcą cateringu, miejscem konferencyjnym? Czy pozycja podwykonawców obecnie jest na tyle silna, że zagraża agencjom eventowym?
TM: Catering jest zawsze dosyć dużym obciążeniem na tle całej realizacji. Coraz więcej firm przy samym cateringu wyłącza go z zakresu działań agencji, rezygnuje z pośredników. Pozycja podwykonawców absolutnie nie zagraża agencjom eventowym, przy dużych wydarzeniach firma cateringowa nie jest w stanie zorganizować całej imprezy. Staramy się pozostać w granicach obsługi przyjęcia od strony cateringowej, jednak jesteśmy w stanie wspomóc realizację własnym oświetleniem, scenografią, fotografem.
No i na zakończenie coś ze smakiem… w czym się specjalizujecie? Desery, jakaś konkretna kuchnia, finger foody? Co Was wyróżnia na rynku?
TM: Nie ma kuchni, która byłaby dla nas zagadką, nie jesteśmy na nic ukierunkowani, nie ma rejonów, których nie znamy. Nasza bogata oferta polega właśnie na różnorodności. Wyróżniamy się niepowtarzalnym smakiem naszych potraw. Mamy cały czas ten sam zespół ludzi, którzy z precyzją przygotowują potrawy, zachowując nasze standardy – co zresztą sumiennie weryfikujemy. Nawet w przypadku dużych, kilkudniowych kongresów nadzorujemy jakość naszych potraw, które często są próbowane przez kilka osób o odmiennych gustach. Do żadnej realizacji nie podchodzimy jak do masowej produkcji. To jest właśnie to, co zdecydowanie nas wyróżnia na rynku.
A prywatnie, jaką kuchnię lubisz najbardziej?
TM: Uwielbiam kuchnię orientalną! Miałem okazję poznać różnorodne potrawy w naturalnym środowisku, podczas podróży, które również są moją pasją.