Michał Kozak: W moim zawodowym życiu to prawdziwa rewolucja

Uwielbiam wyzwania. Nic mnie tak nie motywuje jak zdanie: „nie da się”… o zawodowej decyzji, rynku spotkań i hotelarskim rozmawiamy z Michałem Kozakiem, który z Grupy Mazurkas przechodzi do Hotelu Arłamów.
MeetingPlanner.pl: Od czerwca będzie pan zarządzał Hotelem Arłamów jako wiceprezes spółki i dyrektor generalny. Przez długie lata związany był pan z Hotelem Mazurkas i Mazurkas Catering 360, zarządzając obydwoma podmiotami. Pierwsze pytanie, które się nasuwa, to jakie były przyczyny takiej decyzji?
Michał Kozak: Mazurkas na zawsze pozostanie w moim sercu, spędziłem w grupie 15 lat, tu się wychowałem, miałem ogromne szczęście, że trafiłem w swoim życiu na takiego nauczyciela jak Prezes Bartkowski, człowieka nietuzinkowego, o niezwykłej charyzmie, wizjonera. Mam wrażenie, że udało nam się stworzyć firmę, która ciągle dynamicznie się rozwija. Wiele było przez ten czas zagrożeń i wiele trudności, ale to tylko nas bardziej motywowało i sprawiało, że chcieliśmy jeszcze mocniej. W MCC i Mazurkas Catering stworzyliśmy grupę osób o specyficznej cesze, którą najbardziej cenię wśród współpracowników. To ludzie zawodowo odpowiedzialni. Są wartością tej firmy nie do przecenienia. To mieszanka kompetencji, ambicji, młodości i doświadczenia. Kierowanie taką grupą to prawdziwy roller coaster, dziesiątki różnych charakterów, o różnej wrażliwości i różnym poczuciu humoru, ale to właśnie dzięki zespołowi stworzyliśmy produkt, który na rynku MICE jest jednym z liderów.
Przyszedł jednak czas na zmianę, na sprawdzenie się w nowych warunkach, na tworzenie nowych rzeczy, na nowe wyzwania.
MP: Pewnie nie raz usłyszy pan, że to koniec pewnej epoki…;)
MK: Dla mnie na pewno. Szczerze mówiąc, to w moim zawodowym życiu prawdziwa rewolucja. Wcześniej o tym nie myślałem. Przychodzi jednak moment, w którym bardzo poważnie musisz się zastanowić, co dalej chcesz osiągnąć, dokąd zmierzasz?
MP: Zanim dojdziemy do tego „dokąd”, skupy się przez chwilę jeszcze na analizie tego, co było Jakby miał pan podsumować ten czas spędzony na kreowaniu marki MCC Mazurkas Conference Centre & Hotel i Mazurkas Catering 360, ale jednocześnie swojego rozwoju w branży, to co uznałby pan za kluczowe osiągnięcia z obu tych perspektyw? Ale co też było największym wyzwaniem?
MK: Uwielbiam wyzwania. Nic mnie tak nie motywuje jak zdanie: „nie da się”. Od początku inwestycja w Ożarowie była przez rynek uznana za bardzo trudną, ze względu na lokalizację. Jednak przez cały ten czas walczyliśmy nieustanie, szukając coraz to nowych rozwiązań. W 2007 roku według wizji Prezesa powstało przy hotelu centrum konferencyjne, na tamten czas największe przyhotelowe centrum konferencyjne w Polsce, pionier w tego typu obiektach. Cały czas równolegle rozwijaliśmy Mazurkas Catering, dywersyfikując biznes. Tu lata 2015 i 2016 okazały się przełomowe, staliśmy się liderem rynku. Zwieńczeniem tej drogi była organizacja szczytu NATO na Stadionie Narodowym, 7000 osób w pełnej (24-godzinnej) obsłudze przez trzy dni, a wśród gości Barack Obama, Angela Merkel, David Cameron i 70 innych najważniejszych osób ze świata polityki. Organizacja tej imprezy sprawiła, że pod względem stopnia rozwoju i jakości Mazurkas Catering przeskoczył o kilka poziomów. To na pewno dotychczas moja zawodowa przygoda życia, projekt, o którym mogę opowiadać godzinami.
W branży nauczyłem się wiele, wciąż staram się angażować w branżowe „życie”. Przez te wszystkie lata widzę, że branża się profesjonalizuje. Komisja etyki przy SBE, której jestem członkiem, wydała kodeks etyki. Klub Agencji Eventowych opublikował „Białą Księgę”. To wszystko w imię transparentności, profesjonalizmu.
Pracując z klientami, widzę też, że poza ofertą coraz większą rolę odgrywają relacje i zaufanie do partnera biznesowego. Klient, materializując projekt, musi czuć się bezpiecznie na każdym etapie jego realizacji. Musi czuć, że ma partnera, na którego może liczyć, któremu ufa i z którym dobrze się dogaduje. Trochę jak w życiu…
MP: Hotel Arłamów – jego sportowa charakterystyka jest zapewne bardzo bliska pana prywatnym pasjom – oprócz oferty eventowo-hotelowej, którą posiada, jest też kompleksem sportowym. Zdradzi pan wyzwania i plany na najbliższy czas?
MK: Pierwszy raz w hotelu Arłamów byłem w 2014 roku, tuż po jego otwarciu. Spędziłem tam 10-dniowy urlop i każdego dnia odkrywałem coś nowego. Nie mogłem się nadziwić infrastrukturze. Taki pomysł i rozmach połączony z lokalizacją. To wtedy właśnie wpadł mi „kamyczek do buta…” W zeszłym roku miałem okazję poznać inwestora Pana Prezesa Antoniego Kubickiego i szybko się zorientowałem, że Bieszczady dla niego są zbyt małe. Ilość pomysłów, wizji oraz determinacja do ich realizacji robi wrażenie. Czuję się bardzo wyróżniony, że Prezes Kubicki zaprosił mnie do tego projektu.
Ten, kto mnie zna, wie, że w tym obiekcie będę miał szansę połączyć zawodową drogę z prywatną pasją, jaką jest sport. Obiekt jest bazą polskiej reprezentacji w piłce nożnej przed zbliżającymi się mistrzostwami świata w Rosji. Tu trenuje Anita Włodarczyk, dla której specjalnie powstał rzutnia. Ambasadorem marki jest również Jerzy Dudek, który w ostatni weekend otwierał sezon na polu golfowym, a także Robert Korzeniowski.
Nie ma drugiego takiego obiektu o tak rozbudowanej infrastrukturze. Tu każdy znajdzie coś dla siebie. W Arłamowie można spędzić dwa tygodnie i codziennie robić coś innego. Są tu dwa pełnowymiarowe boiska piłkarskie, 9-dołkowe pole golfowe, dwie hale sportowe, dwie siłownie, stadnina koni wraz z krytą ujeżdżalnią, hale do tenisa, hale do squasha, strzelnica sportowa, boiska do siatkówki plażowej, do piłki ręcznej, wypożyczalnia rowerów, dwa wyciągi narciarskie z trzema trasami, basen wewnętrzny z wydzielonymi dwoma torami pływackimi oraz atrakcjami wodnymi, całoroczny, zewnętrzny basen z podgrzewaną wodą, kompleks saun, 21-gabinetowe spa, taras widokowy do leżakowania i kąpieli słonecznych, sala do gimnastyki i jogi, sala zabaw dla dzieci, własne lotnisko z pasem o długości 1200 m, jest gdzie wędkować, jeździć na rowerze, biegać. To wszystko otoczone przyrodą, która zapiera dech. Nie sposób powiedzieć o wszystkim.
Planów na przyszłość jest wiele: pierwszy w Polsce przyhotelowy całoroczny stok narciarski, czy pierwszy w Polsce tor bobslejowy!
W mojej opinii to znakomite miejsce nie tylko do wypoczynku, ale i do intensywnej pracy podczas szkoleń, konferencji, kongresów czy eventów. MICE musi być jeszcze mocniejszy w strukturze przychodów i na tym się będę skupiał w pierwszym okresie.
MP: Patrząc na rynek hoteli, ale z perspektywy branży eventowo-konferencyjnej, podaży infrastruktury pod tym właśnie kątem, jak go pan ocenia? I w kontekście meritum naszej rozmowy, czy taką analizę brał pan po uwagę, czy ona miała wpływ na decyzję o zmianie obiektu, który pan poprowadzi?
MK: Nic tak nie mobilizuje do pracy jak oddech konkurencji, najlepiej na plecach:). W ogromnym tempie przybywa nowych obiektów, myślę, że kluczem do sukcesu będzie pomysł na realizację imprez i właśnie infrastruktura. Trzeba wyróżnić się ofertą i w świadomości klienta budować rzeczywistą finansową i pozafinansową wartość imprezy. Klient musi być przekonany, że organizacja eventu to nie koszt, to inwestycja! Możliwości, jakie infrastruktura Arłamowa pod tym kątem stwarza, imponują nawet w Europie. Kto nie był, nie wie, o czym mówię.
MP: Czego dziś oczekują organizatorzy wydarzeń, zarówno reprezentujący agencje, jak i docelowego klienta) od obiektu czy usługodawcy? Innymi słowy, co decyduje o wyborze partnera (poza oczywistymi kryteriami jak np. pojemność obiektu adekwatna do liczebności grupy).
MK: Obiekt, pomysł, oferta, zaufanie, relacje, bezpieczeństwo.
MP: Czy główne bariery funkcjonowania na rynku eventowym obecnie to kwestie sposobu prowadzenia biznesu? Kwestie etyczne?
MK: Myślę, że sposób prowadzenia biznesu, kultura firmy i strategia wszystkich działań wobec klienta to podstawa. Tak jak powiedziałem wcześniej klient musi czuć się bezpiecznie, musi czuć się zaopiekowanym, musi ufać.
Kwestie etyczne pozostają absolutnie jako rdzeń. Jak mówił Prof. Bartoszewski: w życiu „warto być przyzwoitym…”
MP: Analizując to, jak wygląda rynek dziś, jak pan prognozuje, gdzie będzie branża za kolejne 10 lat, a idąc dalej, jak pan widzi rozwój swojej kariery zawodowej?
MK: Na razie mam perspektywę na – mam nadzieję - najbliższe lata, projektów jest tak wiele trzeba je tylko wdrożyć. Nic tak nie cieszy, jak zobaczyć owoc swojej pracy.
Rozwój technologiczny pędzi tak, że nie sposób czasem nadążyć. Wiem jedno, nigdy nic nie zastąpi prawdziwego spotkania twarzą w twarz czy z pracownikami, czy z klientami czy z partnerami biznesowymi i to jest wartość rynku eventowego i tak naprawdę jego sens!
Zobacz też: Michał Kozak wiceprezesem i dyrektorem generalnym hotelu Arłamów