Tomasz Mlącki: Trzynastka teściowej, czyli odlot z Pałacu

Tomasz Mlącki w cyklu felietonów Metafizycznie, merytorycznie…  Zdjęcie: Maryan Ivasyk / Unsplash
Na zdjęciu: Tomasz Mlącki w cyklu felietonów Metafizycznie, merytorycznie… Zdjęcie: Maryan Ivasyk / Unsplash

Polskie Koleje Państwowe w parze z „Warsem” nie rozpieszczają głodnych i spragnionych pasażerów, przynajmniej w składach gorszego sortu, czyli TLK oraz IC. Mowa o tych zestawionych z tradycyjnych wagonów. Ze świecą tam szukać baru czy restauracji na kołach. Takowe funkcjonują obligatoryjnie w lepszym sorcie, w formie skarlałej do czterech (Pendolino), czy dwóch (IC w wersji elektrycznego zespołu trakcyjnego DART) stolików. Jest tam, bezsprzecznie, ciasno i nieprzytulnie. Dawne, przestronne wagony restauracyjne lub barowe, tworzące klimat do niekrótkiego w nich przebywania, nierzadko skutkujący długotrwałymi więzami towarzyskimi lub wręcz matrymonialnymi, są obecnie tak rzadkie, jak Orient Express na polskich torach. Kondensuję tu melancholijno-gniewny wykład kolejowego nostalgika, którego, z zainteresowaniem i aprobatą, wysłuchałem niedawno, zająwszy, po wygraniu sprintu na dystansie dziesięciu metrów slalomem, ostatnie wolne miejsce w mikrorestauracyjnym do Bielska-Białej.
 
Ów oczywisty brak decydenci transportu szynowego usiłują wynagrodzić rachityczną protezą w postaci sprzedaży z wózków, bardzo ograniczonej w ilości, czasie i asortymencie. Normą jest sytuacja, w której pociąg jadący przez cały kraj, czyli dziesięć – dwanaście godzin, ma na swoim pokładzie obwoźnego barmana przez godzinę, bo potem ten sam człowiek musi wskoczyć do kolejnego składu, na kolejną godzinę, i tak dalej, co w konsekwencji oznacza, iż sporo ponad tysiąc pasażerów musi się zadowolić ubywającą w zastraszającym tempie zawartością maleńkiego wehikułu, wysłuchując ze wrastającym zniecierpliwieniem, że kanapki się skończyły, orzeszków już nie ma, a z napojów zostało tylko to lub owo. Może się zdarzyć, że zostanie jedynie napój morelowy, do tego ciepły, a sprzedawczyni z niejasnych powodów obrazi się…
 
W najgorszym jednak przypadku, gdy korytarze są przepełnione, co przecież nierzadkie, wózeczek utyka w jakimś wagonie, a pasażerowie mogą co najwyżej liczyć na litość kierownika pociągu, ogłaszającego, że bar stoi na przykład w siódmym, do którego trzeba się wszelako jakoś dopchać, choćby galopem przez peron na minutowym postoju. Klasyczny to koncept z gatunku „chcieliśmy dobrze, a wyszło jak zwykle”. Jeśli człowiek sam nie zadba o prowiant na drogę, może nieco pogłodować bądź ćwiczyć hart ducha w walce z pragnieniem.
 
Nieszczęśni sprzedawcy dóbr z dwuśladowych kramów muszą więc stale wysłuchiwać, słusznych przecież, gniewnych tyrad i litanii pretensji, in loco siedzących w zacisznie wygodnych gabinetach architektów i zarządców owej aberracji. Nie dziwota, że trudno dostrzec na ich twarzach uśmiech, a w działaniach coś więcej ponad to, co ustawa przewiduje. Bywają jednak wyjątki, a na jeden, a raczej jedną miałem niezaprzeczalną przyjemność natknąć się w pociągu z Zakopanego do Olsztyna. Już z daleka było słychać dźwięczny, stanowczy i życzliwy głos Pani Wioletty, w jakże bogatej retorycznie formie zachwalający skromną ofertę. Z punktu widzeniach teorii i praktyki sprzedaży jej narracja była modelowa. Przekaz był bowiem perfekcyjnie skondensowany. W kilku zwięzłych zdaniach opisywał, co dostać można („mam jedzenie i mam picie, nigdzie indziej nie kupicie”), dobitnie dopingował do podjęcia decyzji („jestem tylko przez dwa przystanki, to dziewięć wagonów, więc na pewno nie wrócę”), zawierał element deterministyczny spleciony z misją społeczną („podtrzymuję funkcje życiowe mimo nieubłaganego Peselu”), wreszcie – crème de la crème – tchnął wolnością w wyborze metody płatności („może być gotówka, karta, blik, trzynastka teściowej”).
 
Pani Wioletta przygotowała się też solidnie na kontakt z pasażerem obcojęzycznym, wychodząc z przekazem w wersji jeszcze bardziej esencjonalnej, jednozdaniowej, godnej Oskara w kategorii roli błyskawicznej, choć zdecydowanie pierwszoplanowej: „Mister – no bar, no restaurant, you buy or die, think fast, buy now!”, z piorunującym efektem dramaturgicznym i mistrzowską skutecznością. Czyniła to wszystko z niekłamaną pasją, będąc autentyczną w co najmniej stu procentach, nie marnując przy tym ani sekundy tak drogiego, jej i kupującym, czasu. Standing ovation! To co ujmowało jednak najbardziej w działaniu genialnej sprzedawczyni, było wyczuwalne głębiej, w egzystencjalnym nieledwie tle. Po prostu funkcjonowała w ramach dostępności, wielokrotnie dochodząc do granicy tego co możliwe, nigdy jednak nie ryzykując jej przekroczenia. Intuicja, inwencja, innowacyjność – po trzykroć tak, ale zawsze twardo stąpająca po ziemi, pardon – po torach.  
 
Traf chciał, że następnego dnia było mi dane doświadczyć absolutnego rewersu opisywanej sytuacji. Toczyła się kampania wyborcza do Europarlamentu, a w jej ramach główny lokator tak zwanego warszawskiego „Dużego Pałacu”, zachęcał do konceptu Centralnego Portu Komunikacyjnego. Powiedzmy uczciwiej – po prostu próbował sprzedać sensowność owej wizji niezbyt zresztą licznemu, lokalnemu audytorium. Z pasją, nie da się ukryć, ale na tym podobieństwa się kończyły. Prezydent jednego z największych europejskich państw, z żarliwością godną zdecydowanie lepszej sprawy przekonywał, że na ewentualnym otwarciu CePeKu lotniska regionalne nie stracą, bo w bogacącej się w astronomicznym tempie Polsce będzie tyle prywatnych samolotów, że wspominane porty z powodzeniem będą pełnić rolę parkingów dziesiątków tysięcy awionetek i jakoś sobie dadzą radę…
 
Przez minione dziewięć lat najbardziej prominentny mieszkaniec Krakowskiego Przedmieścia nieraz zaskakiwał, dyplomatycznie rzecz ujmując, niestandardowym widzeniem spraw, wydawałoby się oczywistych, usilnie starając się jednocześnie, żeby sparafrazować wieszcza, powiedzieć jak najszybciej, co pomyśli głowa. Albo doradcy suflują. W tym przypadku zdaje się osiągnął, biorąc pod uwagę, iż pozostał mu już tylko rok pełnienia funkcji, apogeum tej metody. PAD szczytując, odleciał w oparach absurdu, usiłując wcisnąć publice naprędce wykoncypowany, irracjonalny kit, infantylny w treści, indyferentny logicznie, inny inaczej. Egzamin z technik sprzedaży nie może być więc zaliczony, a te w życiu, szczególnie gdy trzeba będzie zmienić adres, mogą się przydać. Wypadałoby zalecić korepetycje, może u Pani Wioletty? Droga z obłoków na twardy grunt bywa turbulentna, jeśli chcemy pozostać przy lotniczych metaforach.
 
Jakby nie dość tego, kolejny dzień dopisał niespodziewaną puentę. W metrze natknąłem się na policjanta, tak na oko 185 cm wzrostu, z 90 kilo żywej wagi, dumnie prezentującego inskrypcję wytatuowaną na lewym przedramieniu: ERRARE HUMANUM EST. Lepiej wysiądę, pomyślałem, nie chcąc być tworzywem potencjalnej pomyłki, ale w chwilę potem mnie olśniło. Wszyscy z tej rzymskiej paremii biorą ochoczo tylko pierwsze trzy słowa, skrzętnie zapominając o całości, a przecież brzmi ona: „Errare humanum est, sed in errare perseverare diabolicum”, czyli: „Mylić się jest rzeczą ludzką, jednak obstawanie przy błędzie jest diabelską”. Może by tak, choćby i na koszt podatnika, uzupełnić frazę, korzystając z prawego przedramienia funkcjonariusza, skierować go do stałej służby przed Pałacem, aby Lokator, wyjeżdżając i wjeżdżając, codziennie się z nią zapoznawał? Wszak wielokrotnie publicznie podnosił, że uczyć się lubi, ba – uczy się cały czas, nawet podczas jazdy samochodem. Lepiej późno niż wcale, choćby przed odlotem…

Autor: Tomasz Mlącki
Cykl felietonów: Metafizycznie, merytorycznie… Tomasz Mlącki
Tomasz Mlącki, który od ponad 25 lat współtworzy wydarzenia, które przypisać można do każdej z liter akronimu MICE, tym razem stara się dochodzić do istoty rzeczy, patrząc z szerszej perspektywy. Interesuje go złożoność świata, i chętnie zrezygnuje z branżocentrycznego punktu widzenia, by pokazać, że to, co tworzymy nie jest oddzielną wyspą, a wszystko dzieje się w szerszym kontekście. Kontekście, o którym w codziennym pędzie nierzadko zapominamy.
Metafizycznie, merytorycznie… czwarty wtorek miesiąca
 

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour
MP MICE & More
MP Legia Cup
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl