Agata Kondracka: Podróże w innej perspektywie

Agata Kondracka w cyklu Global Nation czyli historie globalne. Zdjęcie po prawej stronie - Obiad dla dzieci ulicy. Dworzec autobusowy. Nairobi. fot. A. Kondracka
Na zdjęciu: Agata Kondracka w cyklu Global Nation czyli historie globalne. Zdjęcie po prawej stronie - Obiad dla dzieci ulicy. Dworzec autobusowy. Nairobi. fot. A. Kondracka

Społeczność jest najważniejsza
Czekałam pod hotelem w Westlands. To dzielnica Nairobi, gdzie „wieczorami możesz chodzić sama”, tak powiedziała uśmiechnięta recepcjonistka.
Tak naprawdę to dzielnica nowobogacka, gdzie mieszkają expaci i bogaci Kenijczycy. To tętniące życiem skupisko sklepów, hoteli, restauracji, barów i klubów nocnych.
Zamówiłam boda boda. Przejechał bardzo szybko pod wejście mojego czterogwiazdkowego hotelu.
Spojrzał na mnie od stóp do głowy i z uśmiechem zapytał się czy naprawdę chcę tam jechać. Odpowiedziałam, że tak. Pokręcił głową i podał kask. Pojechaliśmy.
Boda boda to taksówki motocyklowe w Kenii, które wypełniają lukę transportową. To też najszybszy sposób na przemieszczanie się w Nairobi, które zazwyczaj jest bardzo zakorkowane. Kierowca okazał się wirtuozem w swoim fachu. Dojechaliśmy do Kibery po 20 minutach. „
Powiedział „U take care there it’s not safe for mzungu.1” I pojechał.

Kibera. Nairobi. fot. Agata Kondracka
 
Kibera to największe slumsy w Kenii (800 tysięcy mieszkańców) i całej Afryce Wschodniej. Piąte co do wielkości slumsy na świecie, tuż po Dharavi w Bombaju, Fawelach w Rio de Janeiro, Petare w Caracas i Kamagasaki w Osace.
Nie bałam się. Czekał na mnie Jack, wolontariusz z fundacji KCOOP. Ubrany w niebeską koszulkę i kapelusz safari wyglądał jak wzorowy scout. Wychował się w Kiberze, ale udało mu skończyć szkołę. Dzisiaj jest przewodnikiem w Parku Narodowym i oprowadza po Kiberze jako wolontariusz.
Dołączyła do nas druga wolontariuszka, która również mieszka w Kiberze, sama wychowuje córkę i w ramach wolontariatu uczy dzieci w lokalnej szkole.

Autorka z wolontariuszami KCOOP w Kiberze

Spacer po tym swoistym mieście z nimi był doświadczeniem otwierającym oczy. Czułam się absolutnie bezpieczna. Mieszkańcy, a przede wszystkim dzieci, podchodzili, przyjaźnie się witali, przybijali piątki.
Ani razu nikt nie poprosił o pieniądze. Wiedzą, że mzungu to często pomoc i wsparcie dla lokalnej społeczności. Działa tu wiele NGO, pomimo tego panują bardzo złe warunki sanitarne, średniej wielkości mieszkanie to około 9 mkw., nie ma w środku toalet, średnio na tej powierzchni mieszka około 5 osób.  
Sara zaprosiła mnie do siebie, uważa się za szczęściarę, bo mieszka sama z córką. Jest też świadoma i do gotowania nie używa węgla drzewnego tylko butli z gazem. Kosztuje więcej, ale nie dojdzie do zaczadzenia czy pożaru. Miesięcznie płaci 100$ czynszu. Musi korzystać tak jak wszyscy z publicznych toalet rozsianych po całym obszarze. Za każdym razem korzystając z toalety, trzeba uiścić opłatę (5 euro centów). Jest dumna z wnętrza swojej chatki i z tego, że miała siłę odejść od męża przemocowca.

Ulice Kibery. fot. Agata Kondracka
 
Kibera to miasto samo w sobie, są sklepy, pralnie, bary, nawet mały warsztat ręcznie robionej biżuterii, są szkoły i świetlice. Jednak życie w Kiberze wiąże się z różnymi wyzwaniami. Przeludnienie jest tu poważnym problemem. Zabudowa jest często ciasna i budowana z prowizorycznych materiałów, bez odpowiedniej infrastruktury. Wiele domów jest małych i ciasno upakowanych, co przyczynia się do przeludnienia. Przestrzenie mieszkalne często nie mają wentylacji i odpowiedniego oświetlenia, co stwarza trudne warunki dla mieszkańców. Dostęp do czystej wody jest również problemem. Czasami mieszkańcy muszą podróżować daleko, aby zdobyć wodę, a dostępne źródła mogą nie być zbyt czyste, co prowadzi do chorób. Brak możliwości edukacji to kolejny czynnik, który stale ciągnie slumsy w dół. W Kiberze działalność gospodarcza odgrywa kluczową rolę w utrzymaniu społeczności. Wielu mieszkańców angażuje się w małe przedsiębiorstwa i nieformalne osiedla jako sposób na zarabianie na życie. Dzięki swoim umiejętnościom i talentom mieszkańcy wytwarzają ręcznie robione przedmioty na sprzedaż, wykazując się pomysłowością i odpornością w obliczu trudności finansowych. Mieszkańcy Kibery nie poddają się, są gotowi i otwarci na nowe pomysły.

Obiad dla dzieci ulicy. Dworzec autobusowy. Nairobi. fot. Agata Kondracka
 
KCOOP, dzięki której byłam w Kiberze i poznałam jej mieszkańców, to skrót od Kibera Community Outreach Project, specjalistycznej organizacji non-profit założonej i oficjalnie zarejestrowanej w 2022 roku. Działa głównie w slumsach Kibera w Nairobi w Kenii, a także w różnych regionach wiejskich na terenie całego kraju. Jeśli będziecie kiedyś w Nairobi, możecie chociaż na jeden dzień zostać wolontariuszem organizacji i pobyć z dziećmi Kibery albo za niewielką dotacją odbyć spacer, poznać mieszkańców, pobawić się z dziećmi, zostawić prezenty – najlepiej tylko te najpotrzebniejsze rzeczy.

Apteka w Kiberze. Fot. Agata Kondracka
 
Nasze ulice nasze historie. Nai Nami.

Qwi Qwi po śmierci ojca trafił na ulicę, a w wieku 12 lat do więzienia za kradzieże, potem uzależnił się od kleju, aż do momentu, kiedy postanowił z tym skończyć i zaczął pracować w Nai Nami.
Nai Nami założona została przez przedsiębiorcę społecznego Gianmarco Marinello, jest przedsiębiorstwem społecznym, które powstało, aby pomóc w walce z bezrobociem wśród młodzieży w slumsach Nairobi. Bieda, brak wzorców do naśladowania i konieczność zarabiania na życie sprawiają, że wiele dzieci ląduje na ulicy, polegając na żebraniu i przestępczości, aby przeżyć. Nai Nami jest prowadzone przez byłe dzieci ulicy (jest też ich własnością), które żyły i przetrwały na ulicach Nairobi.

Street StoryTeller Qwi Qwi z autorką

Podczas mojego spaceru z Qwi Qwi, jako przewodnikiem po najniebezpieczniejszej części Nairobi, poznałam jego historię, Nairobi od zupełnie innej strony, na słynnej Bus Station przywitały się ze mną dzieci ulicy, którym za równowartość 8$ ufundowałam obiad, którym ochoczo mnie częstowały (przypominam: nie można dawać dzieciom pieniędzy – wydadzą na klej). Na koniec w ulicznej knajpce razem z Qwi Qwi i jego kolegami zjedliśmy lunch. Wracając do hotelu miałam kłębowisko myśli, po takich rozmowach człowiek jeszcze bardziej docenia swoje życie.
Gdybyście byli kiedykolwiek w Nairobi spacer z ekipą z Nai Nami to doświadczenie, dzięki któremu wesprzesz lokalną społeczność. Nai Nami to innowacyjne rozwiązanie, aby zapewnić młodzieży, która pozornie nie ma przewidywalnej przyszłości, pełnoetatową pracę i stabilny dochód, bazując na ich umiejętnościach ulicznych i historiach życiowych.

[1] W języku suahili „Mzungu” odnosi się do osoby pochodzenia europejskiego. Ale tak naprawdę mówi się tak na wszystkich białych. Uważa się, że termin ten pochodzi od zwrotu w języku kiswahili „Kizunguzungu”, który oznacza „krążyć w kółko”.

Autor: Agata Kondracka, współzałożycielka i współwłaścicielka agencji MindBlowing
Cykl felietonów: Global Nation czyli historie globalne
Agata Kondracka współwłaścicielka agencji MindBlowing w swojej pracy stara się łączyć wartościowe spotkania, przede wszystkim te z kategorii incentive travel, sztukę i zrównoważony sposób prowadzenia biznesu, ze szczególnym naciskiem na dbałość o środowisko i zero waste. I tych aspektów będą dotyczyć głównie jej komentarze.

Global Nation by Agata Kondracka w pierwszy poniedziałek kazdego miesiąca

Zaloguj się
Informacje
Branża
Personalia
Realizacje
Otwarcia
Obiekty
Catering
Technologie
Transport
Artykuły
Wywiady
Felietony
Publicystyka
Raport
Prawo
Biblioteka
Incentive travel
Prawo
Ogłoszenia
Przetargi
Praca
Wydarzenia
Galeria
Wyszukiwarka obiektów
Nasze projekty
MP Power Awards©
MP Fast Date©
MP MICE Tour©
MP MICE & More©
MP Impact©
Nasza oferta
Reklama i promocja
Content marketing
Wydarzenia
Konkurs
Webinary
Studio kreatywne
O nas
Polityka prywatności
Grupa odbiorcza
Social media
Kontakt
O MeetingPlanner.pl